Pierwszy odcinek i zawiązanie fabuły ciekawe, ale potem niestety wchodzimy na stare telewizyjne tory i robi się banał, brakuje pazura, pogłębienia psychologicznego postaci, rysu politycznego, a mamy bajkę o dobrym liberale, który stara się uchronić amerykańskie, czy raczej liberalne wartości w trudnej sytuacji plus kino familijne z rodziną w tle. Projekt jest do bólu telewizyjny, politycznie poprawny, brakuje tu jaj, krwi, pazura politycznej satyry, wszystkiego tego co sprawiałoby, że mielibyśmy do czynienia z czymś więcej, niż kolejny serial political fiction, ale twórcy jakby z góry skroili go pod przeciętnego widza w USA.
Znasz pojęcie "polityczna poprawność"? Bo jak 90% Polaków - chyba nie. Sprawdź w słowniku, przestaniesz pisać bzdury. Główny bohater to polityk niezależny, a nie liberał, ale to jak w tym dowcipie "co mi pan świństwa pokazuje". Serial nie jest wybitny, ale jest dobry i wciąga. Niezależnego, dobrego kina, szuka się w kinach studyjnych i na festiwalach. Wśród seriali Netflixa szuka się głównie rozrywki, licząc się z tym, że będzie skrojona pod przeciętnego widza z USA, a nie nieprzeciętnego Polaka.
Jakie bzdury - to trochę chamskie, a za to mało merytoryczne, bo argument żaden. Nie zgadzam się z takim postawieniem spraw, że od ambitnego kina są festiwale, skoro żyjemy w złotym wieku telewizji i jak powiedział Dustin Hoffman jeszcze nigdy kino nie było w tak głębokim dołku, a telewizja miała się tak świetnie. Faktycznie gro seriali poszerzyło to co można pokazać w TV i to w wielu wymiarach, artystycznym, budżetowym, rozmachu i norm produkcji, czy tego, że dziś nie ma już prostego podziału na aktorów telewizyjnych i filmowych i nie jest wstydem zagrać w dobrym wysoko budżetowym serialu. Takim wybitnym serialem Netflixa, który jest przełomowy jest choćby House of Cards, ale można wskazać i inne ciekawe produkcję. OK być może nie każdy serial musi być przełomowy, ale trochę żal potencjału, bo punkt wyjścia był ciekawy.
House of Cards nie jest tutaj dobrym argumentem za poparciem Twoich tez, bo to serial wtórny - wcześniejsza była książka oraz serial BBC, a intrygi można było już oglądać chociażby w serialu "Układy" (Damages) z Glen Close. Wyjaśnij też, gdzie w serialu "Designated Survivor" jest wspomniana przez Ciebie polityczna poprawność. Podaj przykłady. Z kolei jeśli chodzi o polityczną satyrę - trudno oczekiwać by była w serialu rozrywkowym...
Co z tego, że House of Cards jest na bazie brytyjskiego serialu i materiału wyjściowego z UK - skoro jako sam projekt pierwowzór, to że dzieło powstaje na bazie jakiegoś materiału, jest remakem nie znaczy, że jego wartość jest przez to inna - tą oceniają obecni widzowie.
W pierwszym odcinku może nie do końca świadomie była pewna satyra, odrobina pazura, co dawało nadzieję na lepsze rozwinięcie. Dyskusja o faktach jest bezsensu, bohater dalej zostaje wzorcowym liberałem, sprzeciwia się prewencyjnemu aresztowaniu muzułmanów, dalej broni liberalnego prawa imigracyjnego - wątki z żoną prawniczką, wolności prasy, mimo paskudztw jakie robią dziennikarze jego synowi - dalej wymieniać i chcesz dyskutować o truizmach ?
Truizmem jest ta dyskusja, główny bohater jest tak do bólu poprawny w swojej wizji demokracji, że trochę bezsensu o tym dyskutować, ale ok uznałem pewną dobrą wolę i podałem całą litanie zachowań, ale jak chcesz tak dyskutować to nie ma to większego sensu.
Zgadzam się. Myśłałam, że to będzie coś jak hybryda Homeland z House of Cards, a jest trochę nudno i przewidywalnie - szczególnie mi przeszkadza martyrologiczna wręcz postać Kirkmana - dlaczego on musi być takim pompatycznym cierpiętnikiem...
Dalej jest ciut lepiej i akcja trochę przyśpiesza, nie mniej formuła wybitnie telewizyjna bez ambicji do nawiązania walki z House of Cards, czy Homeland. Postawa martyrologiczna w obliczu narodowej tragedii byłaby nawet uzasadniona, mnie bardziej wkurzał familijny charakter, niektórych wątków, no i totalna polityczna poprawność, rozcieńczenie fabuły w kolejnych odcinkach w stosunkowo drobnych sprawach, które niewiele posuwały akcję i opis postaci do przodu i w sumie spłycały to co było dość dobre w pilocie.
Też mi się jakoś tak pomyślało, że to jest kompilacja HoC i Homelandu, ale z niższej półki. Ale w sumie nieźle się ogląda, choć szału nie ma
Dla mnie na początku (kilka pierwszych odcinków) to było dokładnie to - hybryda Homeland z House of Cards. Później zmieniło się w mało ambitny serial z wyjątkowo banalnymi i nudnymi postaciami. Good guy Mr President, który uratuje każdy kryzys pięknym przemówieniem i łezki w oczach ludzi słuchających go. Z powodzeniem może lecieć po CSI na Polsacie.
A mnie serial bardzo wciągnął! Dla mnie jest to fajna kontynuacja 24H- Jack Bauer w końcu zostaje prezydentem i może poukładać świat po swojemu. W ciągu 4 odcinków nawet dwa razy przeklął "damn it!"!
Mnie też się wydaje nużące i przewidywalne. Postaci z cienkiego papieru. Zaczyna się jakiś wątek, nagle ucina bez słowa. Najbardziej chyba denerwująca postać Maggie Q, miotająca się superbohaterka zdolna przetrwać nawet skok bez bungee z wieżowca, w locie jeszcze zestrzeli kilka myśliwców. Prezydent absolutnie bez skazy, naiwny i dziecinny.
Chyba nie rozwinięto fajnych pomysłów: konflikt między Aaronem i doradczynią skończył się pocałunkiem jak w tanim romansie, rzecznik i jego pochodzenie, konflikty z gubernatormi, problemy rodzinne Kirkmanów (szczególnie bunt dorastającego syna) itd. Szkoda.
Bo to jest taki anty HoC, czyli musi być choć trochę bardziej miło, by podnieść Amerykanów na duchu ;) Co do przewidywania, zaskoczyło mnie jednak jak szybko bohaterowie, którzy powinni ciągnąć akcję, umierają. Zobaczymy jak w kolejnych seriach.
Miłych seriali i filmów o prezydencie USA było od groma, akcji jest dużo, ale nie zawsze z sensem, brakuje tu jakiejś głównej osi fabularnej i tego co twórcy chcą nam przekazać, zresztą House of Cards, także zrobiło się chaotyczne. Tam gdzie było trochę tego pazura satyry, krytyki - czyli w pierwszym odcinku to działało, dodawało poweru, wybijało serial z przeciętności, nijakości, więc na wyciągnięcie ręki był lepszy pomysł na serial.
Każde zawiązanie akcji, jakiś kryzys prezydent rozwiązuje w 3 minuty. Ideał ;)
Utopili fabułę w kolejnych kryzysach, wątkach, gubiąc gdzieś serial jako pewną całość. Po za tym stworzyli absurdalną postać prezydenta liberała do ściany, który nie ma żadnych ludzkich wad, słabości, jest gotowy wszystko - wszystkim wybaczyć, nawet w obliczu kryzysu, zagrożenia państwa dzielić włos na czworo.
Może oddzielmy obecne polskie spory polityczne, własne poglądy od oceny serialu, bo punktem wyjścia jest u mnie ocena polityki z serialu - pilota - a nie sceny politycznej w Polsce AD 2018 - która jest snem wariata.
Najbardziej mi się podoba przekuwanie w sukces amerykańskiej dyplomacji wszystkich ostatnich porażek: Ukraina, Turcja, nawet Iran (w odcinku o tonącym okręcie)
Erdogan ich ogrywa jak chce, a tutaj dzielny Kirkman zagroził wspólną konferencja i wystarczyło żeby pokazać Turkowi miejsce w szeregu...
Amerykański sposób na odreagowanie utraty pozycji na arenie międzynarodowej
Jak ci brakuje jak, krwi i Pazura to przejdź się do rzeźni a nie mieszasz z błotem przyzwoity serial.
Nie mieszam to merytoryczna krytyka i oczywiście można mieć inne zdanie, ale żeby oceniać ten serial na 10 ?
Pierwszy sezon bardzo dobry. Naprawdę świetnie się cały ten pomysł ogląda. Drugi sezon... kompletnie o niczym. Po prostu rzewna telenowela do kotleta... Ja przy S02E09 odpadłem i wyłączyłem serial. Wątek z listami od obywateli był tak dennie zrobiony że stwierdziłem, że wystarczy oglądania "niczego". Zatem - pierwszy sezon warto. I na tym poprzestać.
Widzę jest 3 sezon i serial przejął Netflix - nie wiem może kiedyś z ciekawości nadrobię.
może najpierw dowiedz się co to znaczy poprawność polityczna. Co do serialu jest bardzo dobry. Pokazany z każdej strony, tak jak Ludzie się zachowują w takiej sytuacji. Jak powinni się zachowywać.
Ja to wiem, podobnie jak wiem, że zasadą jakiejś dyskusji powinno być choćby krótkie uzasadnienie własnego zdania argumentami, a nie deklaracjami typu jest tak, a nie inaczej.
Skoro wiesz to nie powinieneś się czepiać. Polityka jest jaka jest i w tym serialu jest dobrze pokazana z każdej strony. I jak napisałem wyżej w serialu jest pokazane jak polityce w takiej sytuacji powinni się zachować. By łączyć naród, by wszystkie spory poszły w niepamięć ,bo liczy się odbudowa kraju. Jedni nazywają to poprawnością polityczną a inni szacunkiem dla każdego. I to się tyczy każdego poruszanego tematu
Zgadzam się z Tobą. Ja ze względu na coraz bardziej wchodzącą w serial polityczną poprawność skończyłam oglądać na 17 odcinku 1 sezonu. Z odcinka na odcinek coraz większy gniot. A jeśli surfen21 tego nie widzi, to go nie przekonasz.
Liberalizm czyli wolność dla ludzi a konserwatyzm to zamordyzm jak w komunie. Liberałowie szanują prawa człowieka a konserwatyści wszystkich i wszystko mają w dupie, widać to po naszym pseudo rządzie który nie dość że skompromitował Polskę w świecie to jeszcze zniszczył demokrację w Polsce, łamie prawo i konstytucję jak Trump w stanach czy Putin w Rosji. Polska powoli staje się drugą Białorusią tak wychwalaną za demokrację przez ludzi Kornela Morawieckiego i jego ludzi oskarżonych o zdradę kraju i szpiegostwo na rzecz Rosji. Designated survivor gorszy jest od Homeland, który był genialnym filmem, ale DS też wciąga. trochę tu za dużo House of Cards, afer w białym domu itd, zbyt to statyczne, kręcone praktycznie cały czas w Waszyngtonie.