Patrząc chłodno na ten film mógłbym mu wiele zarzucić. Wszystkie jednak wady blakną przy prostym fakcie: ten film mi się spodobał. Po prostu i zupełnie zwyczajnie. Zachwycił mnie tym dekadenckim traktowaniem postmodersnitycznej żonglerki konwencjami. Scena balu i tańca jest cudownie zestawioną choreografią i muzyką jak najbardziej współczesną. Dałem się uwieść urokowi bohaterów. Bez zastrzeżeń przyjąłem brawurową konwencję historii o zupełnie niezwykłej parze opryszków. Do tego cudownie uroczy Jonny Lee Miller, zjawiskowa Liv Tyler, przesympatyczny w swej opryskliwości Robert Caryle czy szokująco wyzywający Alan Cumming.
Świetna miesznka stylów i charakterów, dobrze spreparowana. I tyle.