Ja znalazłem trzech wielkich podkładających swój głos:
Gustawa Holoubka
Franciszka Pieczkę
Stanisławę Celińską
kto znajdzie więcej NAGRODA MUROWANA!!!!
nie wiem, ale tak mi się wydaje, że na imprezie jeden z uczestników tłumaczy że na lotnisku trzyma się sokoły i ma głos bardzo podobny do Wajdy :-)
Wynika to z tego, że Adam Pawlikowski (Holoubek) mówił bardzo cicho, a przede wszystkim niewyraźnie (można go usłyszeć w Czterdziestolatku czy Popiele i diamencie) . Amerykanin Mitchell Kowal (Pieczka), zdaje się, mówił po polsku niedoskonale, a do tego z akcentem. Jadwiga Duszak musiała być amatorką (nie zagrała chyba w żadnym innym filmie), która zapewne nie potrafiła wypowiedzieć swoich kwestii tak, żeby zadowolić reżysera, i dograno Celińską. W tamtych czasach często nagrywało się postsynchrony, więc może się wydawać, że aktorzy byli dubbingowani.
A Jerzy Moes (ten od ptaków na lotniskach) to raczej nie Wajda. :)
Adam Pawlikowski nie miał problemów z dykcją i intonacją, problem leży gdzie indziej. od pewnego czasu bowiem stał się Persona non grata w polskim kinie, co miało związek z jego AK -wską przeszłością i poglądami politycznym. to szczucie potwornie odbiło się na jego zdrowiu. 3 lata po Dzięciole zmarł grając przez ten czas w zaledwie 4 filmach epizodyczne rólki w których nie był już dubbingowany. strasznie tragiczna postać polskiego kina.
a co do Wajdy raczej w zasadzie po prostu NIE
"Duduś jako aktor filmowy miał jedną wadę. Mówił niewyraźnie. Jego głos podkładał Zygmunt Listkiewicz."
To wypowiedź Jerzego Karaszkiewicza na temat Pawlikowskiego. Artykuł można znaleźć w sieci pod hasłem "Słodkie lata".
Karaszkiewicz wspomina o jednym filmie "Kochajmy syrenki" ale znany był z "barwnych opowieści", które niejednokrotnie dalekie były od prawdy, ot taki gawędziarz, gdzieś coś usłyszał, coś dodał, przerobił etc. taki bajarz. Historię o Pawlikowskim też po swojemu przedstawił..... zachęcam do przeczytania tego artykułu
http:// .pl/alehistoria/1,121681,12118736,Czlowiek_z_okaryna.html
w puste miejsce przed .pl/alehistoria/ trzeba wkleić: wyborcza
pozdrawiam
Ale po co Karaszkiewicz miałby to zmyślać, bo nie rozumiem? Zresztą to jest bez znaczenia. Pawlikowski nie miał najwspanialszego głosu i można to usłyszeć w kilku filmach. Nie kończył szkoły aktorskiej, pewnie nie uczono go emisji głosu. Gdyby miał mocną i wyraźną dykcję, pewnie - w przypadku wpadek - dogrywałby głos w studiu i nie musiałby być dubbingowany.
po pierwsze proszę przeczytać artykuł, którego link Panu przesłałem, zobaczy Pan wtedy jak wyglądała prawda, a nie fantasmagorie pana Karaszkiewicza, który wg mojej teorii budował swoją legendę autorytetu - człowieka, który tworzył polskie kino, bywał wszędzie, a przede wszystkim i co najważniejsze znał wszystkich, gdyż w tenże to sposób rekompensował sobie to, że mówiąc eufemicznie do dobrych aktorów nie należał i grywał zazwyczaj "ogony" i nie był też osobą lubianą, min. przez jego zdolności "bajkowo gawędziarskie" uzależnione zawsze od okoliczności w których i dla których je przedstawiał (ja znam kilka diametralnie różnych wersji tej samej historii, za każdym razem opowiadanej z tą samą swadą, przez naocznego świadka onych wydarzeń Pana Karaszkiewicza)
po drugie odnosimy się do konkretnego przypadku, czyli Dzięcioła. Pawlikowski nie został zdubbingowany bo miał słabą dykcję(jest tylko kilka filmów w których "zmieniono mu głos") i że był fatalnym aktorem, bo nie zawodowym (sic!) , a zrobiono tylko dla tego bo był chory i kropka.
W takim razie poproszę o źródła, w których mowa, że Pawlikowskiego w Dzięciole dubbingowano, "bo był chory", a Karaszkiewicz był mitomanem rekompensującym swoje braki warsztatowe, jak Pan sugeruje.
W 1959 roku w "Lotnej", a w 1964 w "Giuseppe w Warszawie" Pawlikowski też był chory? Albo w Klossie? W tych filmach wyglądał raczej na zdrowego i energicznego aktora, ze znaczącą ilością tekstu. W "Czterdziestolatku", w którym faktycznie wyglądał na sfatygowanego życiem, jednak nie zmienili mu głosu, ale może po prostu dlatego, że jego rola była nagrywana w mieszkaniu Karwowskich, w zamkniętym studiu, i nie było takiej potrzeby.
PS. Nie stwierdziłem (i nigdzie nie wyczytałem), że Pawlikowski był fatalnym aktorem. Ale to, że miał nieaktorski, delikatny głos, można wywnioskować samemu.
PPS. Artykuł już kiedyś czytałem, teraz zrobiłem to jeszcze raz i w żadnym fragmencie nie znalazłem, że Pawlikowski miał słaby głos z powodu choroby psychicznej.
W artykule nie ma nic o głosie Pawlikowskiego. A to, że Karaszkiewicz mylił się/mógł się mylić/kłamał (niepotrzebne skreślić) w sprawie procesu Szpotańskiego, nie oznacza, że gadał bzdury na temat dykcji Pawlikowskiego.
Podziwiam, bo naprawdę trzeba dużo dobrej woli żeby nie zauważyć (nie chcieć zauważyć?) jego problemów z dykcją. Permanentne zjadanie głoski "ł" (może za szybko mówił i sam za sobą nie nadążał, więc skracał) i, co mnie najbardziej irytowało, nie wymawianie "trz". Znaczna część jego ról jest dubbingowanych, to jednak coś znaczy. A dorabianie do tego polityki to gruba przesada.
proszę przeczytać min. artykuł, którego link zamieściłem powyżej, to będziemy wtedy mogli porozmawiać o dorabianiu polityki do życia Ś.p. Pawlikowskiego.